czwartek, 24 lutego 2011

oswajanie

Pies leżał nieruchomo na gołym polu, zaledwie kilka metrów od drogi. Brudna kupa sierści skołtuniona na śniegu. Nie żyje – przekonałam samą siebie i mężowskie szczęście, dociskając gaz i wyliczając w myślach długą listę „załatwień”. Dwieście metrów dalej wrzuciliśmy wsteczny.
Nawet nie uniósł głowy. Przekręcił ją tak, żeby zajrzeć nam w oczy. Nie machnął przyjaźnie ogonem, nie zaszczekał. Na 16-stopniowym mrozie nie unosił się z jego pyska najmniejszy obłoczek pary.
Czekał - co zrobimy...Załatwienia diabli wzięli.

Torbę z podgrzanym psim żarciem targała sarenka i za żadne skarby, nie dawała jej sobie odebrać. Sarenkę razem z torbą targał rozwścieczony tata, bo małe dziecko zaraz za progiem oświadczyło: Gaba boi…Pies, który zdążył w tym czasie przenieść się w inne miejsce, na widok zmierzającej ku niemu procesji szurnął w pole, wpełzł w krzaki tarniny i bezpieczny w tej kryjówce, uważnie obserwował. Nie ufał ludziom, bał się tak bardzo, że być może sam gotów był zaatakować. Z trudem udało się wytłumaczyć małej dziewczynce, że „psia” nie przyjdzie na poklepywanie, nie będzie teraz jadła ani nie da się zaprosić do dziewczyńskiego wigwamu z lalami, w którym – niczym hurysa - wyleguje się z upodobaniem domowa suka.

Po paru godzinach ustawione przy rowie jedzenie zniknęło. Z tarniny już nie sterczały czujne, wilcze uszy. Poszedł. Wciąż myślę, co zrobi, gdzie się schowa, bo dzisiejsza noc znów będzie bardzo mroźna. Nadal wierzę w moc dobrego słowa, w magię prostych gestów, które dyktują serce i intuicja. Widzę wpatrzone we mnie „ludzkie” psie oczy i mam nadzieję, że jednak, znów się jutro pojawi, o tej samej porze, w tym samym miejscu …
Ja bym na jego miejscu raz jeszcze uwierzyła.

…ja bym na twoim miejscu raz jeszcze uwierzyła, nawet, jeśli bardzo, bardzo się boisz…


Zaczęliśmy ten rok na Wzgórzu, od zakończenia starej, rodzinnej waśni. Przyszło mi nawet do głowy, że teraz na dobrą sprawę, pora mi umierać – bom się już może porozliczała ze swoich potknięć i wpadek. Leżało mi to pokłócenie na wątrobie niczym świeżo wytopiony smalec i piło chwilami uporczywie. Włożyłam wprawdzie kwasy w pośpiesznie wyrysowane na piasku kółko, zamknęłam patykiem okrąg. Niech siedzą, niech czekają aż czas ich przyjdzie do rozwiązania właściwy, ale czekać sprawy nie chciały.
Tęsknię za Tobą... – znalazłam tę wiadomość pewnego dnia w skrzynce mailowej i sama z tej tęsknoty zapłakałam. Teraz znów jesteśmy jak brat i siostra, choć uczyć się siebie i poznawać musimy na nowo. Z racji sporawego oddalenia uprawiamy telefoniczne dysputy ucząc się wzajemnie nowych słów..

…ja bym na twoim miejscu raz jeszcze uwierzyła, nawet, jeśli bardzo, bardzo się boisz…

Potem zadzwoniło duże dziecko, ziejąc mi w ucho – Przyjeżdżaj, warsztaty patchworku się zaczęły, baby siedzą w holu i szyją! Nie pytałam skąd ani po co. Pojechała cała rodzina – oprócz suki automobilistki, którą po awanturze i wymachiwaniu kiełbasą, udało się niemal przemocą usunąć z bagażnika kombicy. Drobna, ciemnowłosa kobietka, w roli instruktorki wydała mi się znajoma, podobnie jak sympatyczna pani Ania przy maszynie, którą wypatrzyłam sobie w pracującej nad patchworkiem grupie. Pacnęłam się w czoło dopiero przy opowieści o starym quilcie! Małgosia „Shayneen” Nowak! Przecie jej blog i blogi innych dziewczyn czytam od dawna! Ba! Jestem nawet fanką ich twórczości!!! A to ci prezent od losu:)
Oczy cudami pasłam, a i sporo ciekawostek technicznych sobie przywłaszczyłam. Teraz są jak znalazł. I jedną opowieść Shayneen. O trudnych początkach, o porażkach nowicjuszki, o tym, że się nie zniechęciła – nawet kiedy jej… nie za bardzo wychodziło


…ja bym na twoim miejscu raz jeszcze uwierzyła, nawet, jeśli bardzo, bardzo się boisz…


Fionka podsunęła mi pomysł malutkiego, internetowego sklepu/galerii. Pan fachowiec przygotował szablon wraz z instrukcją, jak krok po kroku sklep założyć, skonfigurować i uruchomić. Walczyłam pełna nadziei od świtu – sarenka znowu nie sypia nocami – więc jest ku temu okazja. Około południa miałam moment załamania...Gorzej – gotowam była rzucić w diabły instrukcję, szablon, sklepik, męża i dom! Buczałam w telefon błagając rozpaczliwie o pomoc. Duże Dziecko odepchnęło się pracą i egzaminami. Przyjaciel, oddzwonił, że stanowczo przeceniam jego komputerowe możliwości...ale, na kawkę i pogadanki, chętnie zaprasza. Późnym popołudniem wpadłam w rozpacz...A potem, zaskoczyła jakaś klapka w głowie i okazało się, że to całe zarządzanie to prościzna:)))
No i będzie;) Już wkrótce. Moje zupełnie nowe Opowieści ze Wzgórza.
Drobiazgi muśnięte miłością…


…ja bym na twoim miejscu raz jeszcze uwierzyła, nawet, jeśli bardzo, bardzo się boisz…




8 komentarzy:

  1. Nooo!
    To się nie bój.
    Podziwiam zaparcie i chęci, i Twoje pisanie i patchworki.
    POWODZENIA

    Oki

    OdpowiedzUsuń
  2. szkoda, że nie widzisz mojej twarzy...

    co tu duzo pisać

    :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Strach towarzyszy nam codziennie, czasem go tylko nie zauważamy. Można go oswoić, ba... nawet polubić. To przecież smak życia. Pomyślności!!!niezmiennej...

    OdpowiedzUsuń
  4. ja się boje od zawsze, zawsze czuje coś co mnie ciągnie w dół, strach podobno można oswoić choć dla mnie najważniejsze jest wsparcie najbliższych...pies marze o takiej duszy co zamieszka z nami i stanie sie częścią mojej rodziny, ale decyzja ciągle nie podjąta...buziaki

    OdpowiedzUsuń
  5. joanno! coz za fantastyczna wiadomosc! i to mimo strachu! jakby co, pisz. pomoge! w koncu jestem po fachu, ale w nowoczesnych mediach :) alez sie ucieszylam! i zaispirowalam sie tez! a co! joanno! swiat jest nasz! ato bede sobie mantrowac... …ja bym na twoim miejscu raz jeszcze uwierzyła, nawet, jeśli bardzo, bardzo się boisz… pozdrawiam serdecznie! bebe

    OdpowiedzUsuń
  6. kto wie, moze właśnie, dzieki Tobie, to kudłate psisko (jesli przeżyje) jeszcze raz uwierzy komuś, kto zechce go przygarnąć. Pomysł ze sklepem doskonale trafiony. Będę czekała niecierpliwie na pierwsze zakupy, na pełne serca i duszy drobiazgi dla siebie i mojej wnusi Wisienki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Joasiu, artystyczna duszo! Cieszę się, że zrobiłaś już pierwszy krok. Dasz nam namiary na ten Twój sklepik? Twoje dzieła są cudowne, niepowtarzalne jak Ty sama.

    OdpowiedzUsuń
  8. Joasiu trzymam kciukasy za Twoje "nowe ogarnięcie problemu" masz talent nie tylko pisarski ale i mwnualno twórczy. Kocham takich ludzi jak ty i wspieram choćby dobrym słowem..wiem cos o tym bo sama sie borykałam z wieloma twórczymi decyzjami Powodzenia i rób , choc strach czai sie zwsząd Zyczy calcjum

    OdpowiedzUsuń