niedziela, 15 sierpnia 2010

jakubowa muszelka

Chłop sapnął gniewnie i otarł zroszone obficie czoło. Z rezygnacją pacnął kawałkiem blachy o garażowy stół. Wyglądało, że dalszego ciągu - póki co - nie będzie. Niedobrze. Czas nas gonił. Zleceniodawca nerwowo podnosił ważkość okoliczności. W dach z eternitu wściekle walił koszmarny upał. Sama bym pacnęła, nawet workiem cementu, żeby tylko przyśpieszyć choć trochę proces twórczy. Zamiast zmuszać do kreacji szare komórki, siedząc na drewnianym, ubabranym farbą zydlu, czerpałam sporą przyjemność z dotykania i gładzenia lśniącej, miedzianej powierzchni. Na betonowej podłodze, pod nogami walały się identyczne przycięte kawałki blachy…

Pielgrzymi trafili na nasze wzgórze z polecenia. Sympatyczna para po 50-tce, z niezwykłymi pomysłami na spędzanie nauczycielskiej emerytury. Przywieźli ze sobą morską muszlę, kupioną na szlaku pielgrzymki do Santiago de Compostella. Zamówili u nas podobną…z miedzi, aby umieścić ją w miejscowym kościele p.w św. Jakuba. Źle trafili. Moje szczęście, zaganiane robotą, zaparte łokciami o kuchenny stół, ignorując rozmówców wpatrywało się przez okno w wybujały zagon cynii. Gotowa byłam już oprotestować wszelkie możliwe terminy zlecenia, kiedy nagle małżonek przemówił…Blacha jest, a pomysł się znajdzie, to znaczy żona znajdzie, zaprojektuje…Dech nam zaparło kiedy podał cenę usługi. Z ledwością pokryła koszta zakupu miedzi. To nasze miejsce, nasz dom i nasza społeczność…i podobają mi się ci ludzie. Tyle - wytłumaczył mi lakonicznie swoją decyzję, gdy pielgrzymi zadowoleni z zawartej umowy, machali serdecznie na pożegnanie.

Kilka dni później pani Jola dotykała opuszkami palców powierzchni miedzianej płaskorzeźby. Była zaskoczona. Inaczej ją sobie wyobrażałam, a jednak bardzo mi się podoba…Jest w niej coś czego nie potrafię nazwać. Jakby mówiła? Wcale nie było łatwo znaleźć półśrodek, formę, którą bez problemu można umieścić na zwykłym polnym kamieniu lub drewnianym krzyżu. I która świetnie się tam poczuje:) Nasze wspólne dziełko uroczyście umieszczono na krzyżu przed kościołem w miasteczku. Deszcz, wiatr i słońce pięknie już spatynowały powierzchnię. My nadal wydłubujemy z podłogi w garażu skrawki metalu.



Może będą inne. Kilkanaście. W kościołach na szlaku pielgrzymek św. Jakuba, wytyczanym przez znajomą parę. Czoło mojego szczęścia jest trochę zafrasowane, bo życie dopisało własny rozdział tej historii. Mnie się od nowa marzy realizacja paru projektów dekoracyjnych przedmiotów… Chłop dla pewności, że żoninego marudzenia nie usłyszy naciągnął czapkę głęboko na uszy… dajecie wy mi wszyscy święty spokój…

6 komentarzy:

  1. Ciekawe! Jakby słońce albo stokrotka uwięziona w muszli.
    Wzgórze wykuwa historię i pozostawia po sobie slad:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj Joasiu, Joasiu jesteś ... no właśnie jesteś takim "miodzikiem" dla mej duszy - czasem się śmieję, czasem (jak dziś) ocieram łzę gdy Cię czytam. Ty pisz , a ja będę tutaj zaglądać.
    Ela/Skorpionela.

    OdpowiedzUsuń
  3. śliczna muszla:) Ja mam łazienkę w kolorze wanilii - ściany i gorzkiej czekolady - meble.I muszelki... dużo różnych muszelek. Kiedy przychodzą do nas dzieci mówią, że w łazience jest jak w pokoju... bursztyny i muszelki:) Uwielbiam Twoja lekkość operowania piórem..... Utulam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne muszelki, może wytyczą szlak i mojej kiedyś pielgrzymki? Pozdrawiam serdecznie, oj jak ja lubię Cię czytać.....

    OdpowiedzUsuń
  5. Asiu, nie bardzo ci pomogę, bo sama mam ten problem i nie wiem czemu nie widzę odnośnika do bloga, choc wiem, że dana osoba go pisze (tak było swego czasu z Tobą).
    Niektórzy z obserwujacych nie maja blogów po prostu, ale zwykle jest opcja mailowa, można do nich napisać na skrzynkę blogspota.

    Blogów szukam po omacku, klikam w obserwatowrów obserwujacych i tak dalej i tak dalej. Trafiam czasami w interesujące miejsca i zostaje, a czasem ktoś fajny mnie odnajdzie w tej dżunglii:)
    Być może jest jakaś tematyczna lista blogów, bo istnieje przeciez wielka społeczność rodzina scraperek, albo kucharek :) ale nic mi o niej nie wiadomo.


    Może tak tęsknimy do przeszłości, bo wszystko co było, było kiedyś "jest" ;) a skoro to "Jest" jest najważniejsze, to nigdy nie przestaje być, nawet zamieniając sie w "było"...

    Rozumiesz mnie?? ;)))

    OdpowiedzUsuń
  6. To wielkie szczęście, że spotkałaś na swojej drodze swojego męża. Ty masz pomysł, On potrafi go zrealizować. Może tego własnie szukamy przez całe życie.

    OdpowiedzUsuń