wtorek, 10 listopada 2015

po sezonie

Przez krate w kuchennym oknie Mir wsypal wczoraj w moje dlonie garsc malin. Byly chlodne, troche kwasne, pachnialy tesknota za letnim sloncem. Calkiem niezle jak na listopadowe owoce... W ogrodzie znakomicie maja sie nadal truskawki, salata i caly warzywny garnitur. Myslalam, zeby jarzynki wykopac - jak przystalo - na zime, lecz dziadek Replinger radzi: Zostaw, marchew i pietruszka swietnie sie w ziemi przechowuja... Noooo, mam watpliwosci, ale raczyl mnie w styczniu i lutym olbrzymia marchwia ze swojego ogrodu, wiec musze uwierzyc staremu na slowo. W koncu to nasz autorytet w sprawach warzywniaka.

Pogoda do reszty zwariowala. W poludnie slupek termometru przekracza 20 stopni, nocami nie opada ponizej 10. Pszczoly klebia sie przed ulami, jakby zabieraly sie do pierwszych oblotow. A powinny o tej porze zbic sie w klab i zimowac. Mir nie wytrzymal, zajrzal do kilku uli... Krolowe w najlepsze trzaskaja jajami po ramkach. Niedobrze. Nasze dziewczynki beda potrzebowaly wiecej pokarmu, zeby ogrzac ten czerw. Moze nie wystarczy im zapasow. Chlop nerwowo kreci wasa, ogladajac internetowe meteo, na ktorym od tygodni niewiele sie zmienia. Malo deszczu, slonce, cieplo, cieplo, wciaz cieplo. Znow jak mantre uslysze pare razy na dzien... nie bedzie miodu w przyszlym roku...!





To byl dobry sezon. I dobry miod. Ten pierwszy miel de printemps, delikatny i slodki, niemal w calosci skremowalismy, wiec ma konsystencje nutelli. Smaruje sie lekko na chrupiacej bagietce i uwielbiaja go dzieci. Baza sa miedzy innymi kwiaty wierzby, owocowych drzew, rzepaku, koniczyny i mniszka. Potem pojawil sie miod akacjowy, choc akacji w naszej okolicy ze swieca szukac. Miejscowi rolnicy wycieli co sie da na slupki do ogrodzen wokol pastwisk. Robiniowe drzewo dobre, twarde, prochno sie go nie ima. Wiec trzeba sie z ulami nalatac, zeby pszczoly zebraly co swoje. Trudno tez dziewczynki namowic, zeby tylko na koszyczki akacji lataly. Znosza co znajda i mieszanka wychodzi. Adrien wywiozl w tym roku ule nad niemiecka granice, w zagajnik robinii schowal. Pierwszy raz jadlam taki miod, przezroczysty jak woda, o lekko zielonkawej poswiacie, wlasciwie ani slodki ani aromatyczny. Prawdziwa stuprocentowa akacja. Tyle, ze zaden klient by jej nie kupil:)





Potem zakwitly jezyny i zbieralismy ostatni miod tego lata - miel de foret. Baza sa krzaki jezyn i spadz na liściach  dębow, bukow, wiązow, klonow. Miod ciezki, lekko kwasny, o aromacie suchych lisci. Caramel !!! - wykrzyknal dziadek Replinger, kiedy przynioslam mu pierwszy sloik skremowanego lesnego miodu. Jesienia przytargalismy stary bufet Henriette i ulozylam nasza kolekcje. Mir przykrecil tabliczke przed domem. I rozdzwonil sie na dobre brzeczyk przy starych drzwiach famille Jacques: Vous avez du miel? 






6 komentarzy:

  1. Bardzo lubię miód czeremchowy, moja bratowa kupuje dla mnie od znajomego pszczelarza,12 słoików 0,9 l ledwo nam styka na rok :* ściskam i widzę, że kupiłabym kilka słoików od Ciebie. Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna opowieść.Joanno.
    Ja, przez lata najbardziej lubilam gryczany (wiem, wiem, profanka totalna :)), ale odkąd widzialam jakie opryski się nad gryką odprawia, to mi przeszlo ...
    Jadlam kiedyś przedziwny miód wrzosowy, ponoć okupiony śmiercią wielu pszczól.
    Pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. jestem córką pszczelarza, a nie mam pojęcia jak się kremuje miód:) uwielbiam akacjowy, lipowy i wrzosowy, smaki mego dzieciństwa;) buziaki

    OdpowiedzUsuń
  4. Joanno - jak słodko u Ciebie ;-) a jak Sarenka? to już pannica, prawda? bo mój Jędruś ma prawie 4 lata...

    OdpowiedzUsuń
  5. Joanno - daj jakiś namiar do siebie. Brakuje mi Twoich słów.... czytam starą korespondencję z VIT i ... normalnie mi Ciebie brakuje. Na ścianie przy kominku wisi pewna cudna mozaika - pamiętasz... ususzone cuda natury w pudełku, pod szybką. Wracaj tu ;-)

    OdpowiedzUsuń