niedziela, 2 lutego 2014

Starych drzew się nie przesadza?

Wydawało mi się, że jesteśmy tacy podobni. Trochę różni różnicą dokonań pokoleń, ale jednak ulepieni z tej samej gliny, wytrawieni w tyglu doświadczeń tożsamych. Ale gdzie tam! Miłość do trunków, dobrego jedzenia, do zabawy to za dużo by pozostać wobec siebie niewidocznym, to za mało by się zauważyć. Już za chwilę minie trzy lata od kiedy nasza czwórka oswaja rzeczywistość w małym francuskim miasteczku. Czy to wystarczająco długo, aby stać się elementem krajobrazu? Czy to wystarczy, aby pokochać nowe miejsce i ludzi…
Na pożegnanie maternelle  sarenka w muślinowej sukience dygnie wdzięcznie przed ukochaną maitresse, zwyczajowo wycałuje też panią przedszkolankę w oba poliki i przez długie wakacje będzie tęsknić za najładniejszym chłopakiem w grupie. Ale tylko trochę, bo we wrześniu spotkają się pewnie w jednej szkolnej ławce CP. Jest taka  śliczna i smukła. Kiedy się uśmiecha oczy jej błyszczą a w prawym policzku pojawia się mały, zalotny dołeczek.  Kiedyś umierałam  ze strachu, bo nie mówiła nic, choć ja w swojej głowie słyszałam  wszystkie, niewypowiedziane przez nią słowa. Dziś jest dwujęzyczna i kiedy recytuje wierszyki w tym skomplikowanym, śpiewnie, cudnym języku jeszcze nie mogę w to uwierzyć. Przerosła najwyższych chłopaków w klasie, ale nadal niczym prawdziwa sarenka jest płochliwa.
Nasza suka skończyła 11 lat. Łeb jej posiwiał i przestała lubić spacery. Z pretensją w  czarnych ślepiach człapie do wyjścia, gdy musi zrobić mały toaletowy kurs na łąki. Gdyby nie codzienny zabawowy trening serwowany przez małą pańcię, pewnie nie budziłaby się wcale.  Czasem zastanawiam się czy ona wie, że  mieszka w obcym kraju, gdzie psy może też szczekają zupełnie inaczej, czy jest jej to zupełnie obojętne? Najważniejsze, że znajome ręce poklepują  i głaszczą przyjaźnie, no i zawsze czeka pełna micha. Szczęściara, nie musi się adaptować…
Moje szczęście  jak zwykle okopało się na pozycji niezależnej.  Mówi co myśli i tylko wtedy gdy ma coś do powiedzenia.  U nowych współpracowników i sąsiadów ma opinię mruka, świetnego fachowca  i nieczęsto zaczynają rozmowę z nim od: ca va?  Kiedy nasi sąsiedzi, Tina i  Claude robią wspólnie ciasto na lazanię, to popatrując w ich kuchenne okno -  zazdroszczę. Oszalałaś?! -  pokrzykuje piękna Włoszka  z Neapolu. – Ja nawet do wkręcania żarówek muszę wzywać fachowca, bo mój chłop ma dwie lewe ręce! Mój za to, za każdym razem szuka po szafkach kubka do kawy, zupełnie jakbym codziennie go przed nim ukrywała… Są na tym świecie rzeczy niezmienne.
Przez ostatnie trzy lata śmiałam się i płakałam na zmianę. Pakowałam walizki, by za chwilę z nadzieją je rozpakowywać. Wydawało mi się, że już, już wiem, by wieczorem odkryć na nowo pustkę w głowie.  Pocierałam szczotką skórę pod codziennym prysznicem by stała się grubsza, odporniejsza, jak tarcza. Wydawało mi się, że wraz z tą zmianą umarły we mnie wszystkie słowa, sny, dążenia. Łapczywie chwytałam w dłonie każdy dzień , myśląc, że przyniesie odpowiedź… Starych drzew się nie przesadza. Podobno.  Dziś już nie jestem tego taka pewna. Nie tęsknię, nie rani mnie niczyja obcość, inność czy niezrozumienie.  Joanna ze Wzgórza musiała umrzeć, by urodzić się na nowo..

Według googlowej informacji  na szok kulturowy składa się kilka etapów. Kolejne to zachwyt, zniechęcenie, adaptacja…  W przededniu naszej 3 rocznicy pobytu we Francji mam nadzieje, że dotarliśmy do ostatniej stacji z napisem – rozumiem i akceptuję.  Ciąg dalszy nastąpi…

     



6 komentarzy:

  1. Ach Joanno ... dziś nie potrafię nic napisać ...
    Ściskam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. zostań już z nami, Joanno...
    jakie tam z ciebie stare drzewo;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. To ostatnio słowo, to ostatnie słowo! Chwytam się go i ściskam w dłoniach jak skarb!

    Moi rodzice, oboje po 63 urodzinach) kupili dom i przeprowadzili się 300km w głąb Polski. Od swoich znajomych też słyszeli to o drzewach. W nowym miejscu mieszkają tak długo, jak ty - i do dziś nikt ze starych znajomych do nich nie przyjechał, nie zadzwonił....Mam wrażenie, że to powiedzenie uknuto na potrzebę pozostawianego w tyle lasu. Bo ci przesadzani wzbudzają niepokój, burzą porządek, wprowadzają zmianę....

    Zakorzenianie to proces.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jest łatwo, ale, ale.. uśmiechy posyłam. Brzmisz mimo wszystko optymistycznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak miło Cię czytać Joanno :) ...ja przed swoim mężem tez chowam kubki..cukier, sól;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Joanno - znowu CIę odnalazłam i łapczywie czytam co u Ciebie.... pisz, pisz... martwiłam się jak Ci się poukładało w krainie pysznych win i serów....

    OdpowiedzUsuń