niedziela, 2 stycznia 2011

Boba!!!!!!!!!!!!

Nie oparłam się pokusie uszycia maleńkich półcienno - koronkowych drobiazgów na kobiece skarby:) Nie oparłam. Szyłam je z prawdziwą przyjemnością. Te mniejsze wypełnię suszoną lawendą i różanymi płatkami - dla pachnienia:) Większe rzeczy wciąż powstają, po kawałeczku, po kroczku.




                                                        (nie mam już siły do tego aparatu!!!)


Inne sprawy dojrzewają. Najbliższa, krajowa rodzina równiutko podzielona. Mniej więcej jak komentarze pod poprzednim wpisem. Tak jak myślałam - piłka jest po naszej stronie:) Mama, wydzwoniona z zagranicy milczała dobre 3 minuty. Jesteś tam jeszcze ?- wysapałam z irytacją. Twoje zdanie jest ważne, bo przecież będziemy mieszkać razem ...
- To dobry pomysł...- usłyszałam w końcu. Planować będziemy dopiero pod koniec stycznia, jak przyjedzie do kraju.
A jutro jadę do galerii z moimi gałgankami;))))

 Ps.
Sylwestrowe popołudnie spędziliśmy z dziećmi w... kinie:) Pracowniane koleżanki dużego dziecka zerkały z ciekawością i usmiechem, gdy mój syn, spuchnięty z dumy, prowadził sarenkę przez kinowy hol i sadzał  w sali na wybrane przez siebie miejsca.Też spuchłam! Przystojny jak diabli 190cm drągal i mała, elfia dziewczyneczka w pasiastych rajstopach. Urodna, ta moja dziatwa, aż oczy rwie:)
Reakcja małego dziecka na kinowy dźwięk i obraz - bezcenna...Dopiero w połowie "Złotowłosej" sarenka zażyczyła sobie głośno i wyraźnie - Boba.!!! (budowniczego)

Ps. Z moim szczęściem witaliśmy Nowy Rok tak, że ruszała się nie tylko ziemia, ale ościenne galaktyki;)

Życzę Wam Kochane Dziewczyny abyście zawsze były tak cudne i wyjątkowe jak jesteście! Aby żadna głupia polityka, żadne przeciwności losu, ludzie nieszczęśliwi, bądź źli, nie zmieniły Was ani troszeczkę. Byście zawsze gotowe były nieść uśmiech, radę i pomoc. A w sercu miały miłość i nadzieję!
A ja...? Jak mądrze napisała jedna z Was - dom i szczęście jest tam, gdzie nasi najbliżsi...

Będzie co będzie:)

6 komentarzy:

  1. Joanno, masz cudowna moc w rekach zamieniania zwyklego plotna w cudenka. ech, juz czuje ta lawende zapakowana w woreczek. Sciskam mocno:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy podejmując jakąkolwiek decyzję nie wiemy jak będzie. To zawsze ryzyko i ryzyko wpisane jest w nasze życie. Ja ciągle nie potrafię sobie wyobrazić Ciebie gdzie indziej niż na Waszym Wzgórzu, ale pewnie mi tej wyobraźni brak. Materia w Twoich rękach zmienia się nabiera charakteru, w jakiś sposób ukazuje Ciebie i nieważne, czy są to piękne materiałowe obrazy, czy skromne i piękne woreczki pachnące lawendą. Joasiu, trzymam kciuki za mądrą i dobrą decyzję.

    OdpowiedzUsuń
  3. przepiękne te woreczki na skarby, przepiękne...moja mama tez szyła, ja niestety nie umiem, ale moze sie kiedyś naucze:))co do domu, ja mam 30 lat przeprowadzałam sie juz około 12 razy,oczywiscie w obrebie naszego kraju, ale osiem latemu jechałam po wize do USA i wróciłam, bo nie byłam nawet w stanie mysleć o opuszczeniu kraju w którym sie urodziłam, a wtedy bym juz nie wrociła,mąż miał załatwioną prace, ma tam rodzine...przegadalismy pół nocy na Rynku we Wrocławiu i głownym postanowieniem było zrobić sobie Stany w Polsce...raz udaje sie lepiej, raz gorzej, ale jestesmy szczęsliwi!!ot jakos tak wyszło:))buziaki

    OdpowiedzUsuń
  4. wzajemnie joanno! wzajemnie! a gałkankom większym i mniejszym życzę powodzenia w galerii! :) p.s. poszłam z siostrzeńcem do kina. ma 3 lata. w trakcie drugiej kreskówki uciekł mi na koniec sali. nagle słyszę donośne wołanie: "ciociu! kupę!". i całe kino w śmiech....

    OdpowiedzUsuń
  5. Czasami, tylko czasami przypominam sobie, że dawanie rad jest błędem, bo to co ja czuję jest wypadkową mojego życia i moich doświadczeń, a Ty to Ty, masz swoje doświadczenia i swoje życie. I masz rodzinę, z która wspólnie podejmiesz decyzję. Póki co twoje zabawy z gałgankami, koronkami, tasiemkami, zamieniają się w cudeńka, które mam nadzieję, galeria oceni i doceni.
    Życie wciąż niesie nam różne niespodzianki i każdy rok jest inny, niepodobny do poprzedniego.
    Jeśli pisane Ci wyjechać to tak się stanie.
    A moja wnusia uśmiechała się dzisiaj do mnie. Po raz pierwszy.
    Topiłam się jak wosk ze szczęścia. Motyle w brzuchu to nic przy jednym jej uśmiechu.

    OdpowiedzUsuń
  6. ten bukiet dostała moja przyjaciółka, bo do nadal jesli cos tworze to dla przyjaciół,nie mam odwagi by sie ujawnic i pracować dla ludzi...moze kiedys, własnie blog ma mi pomoc uwierzyć w siebie i to ,ze robie cos ładnego...a wszystko zaczęło sieod mojego ślubu,sama zaprojektowałam swój jedyny jak na razie:))bukiet i dekoracje samochodu i tak jakoś mnie to wciągnęło...panna młoda raczej szczęśliwa i spełniona jako żona:))a swoj bukiet z żalem,ale wyrzuciłam aby nie zasuszac miłości,by była zawsze świeza i jak narazie tak właśnie jest:)choć to dopiero 5 lat po ślubie choć 10 jak sie kochamy:))powodzenia w galerii!!!

    OdpowiedzUsuń