Nasze trzy czerwone cipulcie przyjechaly w kartonach tydzien temu. Pol dnia lypaly podejrzeliwie na wyrosnieta salate, co im moje szczescie na deser podsunelo pod dziob. Jak wreszcie zajarzyly o co chodzi z tym zielonym, rozszarpaly habuzia w strzepy. Potem zaczely strzelac jajami:) Czasem musimy ciagnac losy, kto leci do kurnika po nowa dostawe, bo kazdy chce zrobic ustami to slodkie ciiip.. ciiiip... ciiiip!
Moje kurcze opierzone coraz sliczniej. Coraz madrzej. I wciaz reaguje: i na cip cip i na bibi:) Chodz w jej glowce juz mieszaja sie slowa i czasem brak cierpliwosci by znalezc wlasciwe nazywanie rzeczy, spraw i emocji. Bardzo bym chciala zachowac te rownowage. Bysmy zawsze mogly dogadac sie w naszym wspolnym jezyku.
Jakikolwiek by on nie byl...
PS.
Czasem dobrze czerpac z doswiadczen innych ludzi:) Gege, ukochana Michela ma problem z hashimoto. Poniewaz i moja tarczyca zgasla czas jakis temu, chyba bezpowrotnie, pytam jej: Jak sobie radzisz ze zmeczeniem, ktore jest jednym z objawow tej choroby? Francuzka popatrzyla na mnie ze zdziwieniem: Znakomicie. Kiedy tylko mam potrzebe i ochote...odpoczywam... Takie to proste.
Odpoczywam Madziu Spokostanko przy twojej ksiazce. Opowiadasz jezykiem serca, ktory jest mi bardzo bliski. Dziekuje.
Ależ Sarenka ładnie wyrosła :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę Sarenkę. Widać, że jest mocna i nie da sobie w kaszę dmuchać Wspólny język z córą jest bezcenny. Moja oddala się już ode mnie. Nie spodziewałam się, że tak szybko to nastąpi ....
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę się z "pożytków" książkowych! Dziękuję, że mi to napisałaś!
Joanno - jak to się stało, ze nie zauważyłam Twojego wpisu? Jak dobrze, że jesteś... a Sarenka - o rety jaka z niej już panienka ;-)
OdpowiedzUsuńJoanno - jak to się stało, ze nie zauważyłam Twojego wpisu? Jak dobrze, że jesteś... a Sarenka - o rety jaka z niej już panienka ;-)
OdpowiedzUsuń